-
Poliomino – czyli układanie kafelków (w tym przypadku kotów i skarbów) na własnej planszy w taki sposób, by wypełnić jak najwięcej przestrzeni.
-
Zarządzanie zasobami – w tym przypadku rybami, które służą do wykonywania dodatkowych akcji.
-
Akcje specjalne – możliwość pozyskiwania kart, wykonywania bonusowych ruchów, zdobywania punktów za realizację celów.
-
System ruchu Oshaxa – bardzo ciekawy mechanizm, w którym figurka kotopodobnego przewodnika pozwala nam poruszać się po planszy wyspy i wybierać dostępne znaleziska.
Co ciekawe, gra nie oferuje bezpośredniej konfrontacji, ale mamy poczucie subtelnego wyścigu – zarówno o kafelki kotów, jak i o karty. Każdy ruch ma znaczenie, a każda decyzja może przeważyć szalę zwycięstwa.
- Uzupełniamy planszę wyspy nowymi kafelkami kotów i kartami odkryć.
- Ruszamy Oshaxem – każdy z graczy w swojej turze musi przemieścić figurkę o dokładnie dwa pola, wybierając kafelki lub karty, które przeszliśmy lub na których stanęliśmy.
- Dokonujemy wyboru – możemy zebrać kafelek kota, zagrać kartę, dobrać skarb lub wykonać akcje za ryby.
- Układamy kafelki na naszej łodzi – każdy gracz ma własną planszę-łódź, podzieloną na pomieszczenia i wypełnioną szczurami (czyli punktami karnymi, jeśli ich nie zakryjemy).
Podoba mi się, że w grze nie ma długiego oczekiwania na swoją kolej. Tury są dynamiczne, a decyzje – choć strategiczne – nie są paraliżujące.
-
Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów.
-
Punkty zdobywamy za:
-
Grupy kotów tego samego koloru (minimum 3 kafelki przylegające do siebie ortogonalnie),
-
Zrealizowane karty celów (tzw. lekcje),
-
Skarby.
-
-
Punkty tracimy za:
-
Widoczne szczury na łodzi,
-
Niewypełnione pokoje na statku.
-
Bardzo spodobała mi się zasada przylegania tylko ortogonalnego – zmusza to do przemyślanego układania kafelków, a nie tylko do ich przypadkowego wciskania. Zasady są łatwe do przyswojenia, ale oferują dużą głębię strategiczną.
Same kafelki kotów – czyli sedno gry – są naprawdę wyjątkowe. Każdy z nich to małe dzieło sztuki, z ręcznie ilustrowanym futrzakiem w charakterystycznym stylu. Każda rasa kota ma unikalny wygląd, kolorystykę i detale, które oddają ich osobowość – od dzikich i czujnych Teruvian, po leniwe, luksusowe Hissnippery. Widać, że autorzy nie potraktowali tych ilustracji po macoszemu – wręcz przeciwnie, zadbali o światotwórstwo i klimat nawet na poziomie pojedynczego kafelka.
Figurka Oshaxa to kolejny element, który mnie pozytywnie zaskoczył. Choć niewielka, dodaje grze klimatu i nadaje rozgrywce nieco „magicznego” charakteru – przypomina, że nie jesteśmy tylko w logicznej układance, ale w bajkowej misji ratunkowej. Skarby, karty i ryby – choć proste w formie – również zostały dobrze zaprojektowane, a wszystko mieści się elegancko w pudełku, bez potrzeby upychania komponentów na siłę.
Muszę też pochwalić sposób prezentacji ikonografii – wszystkie akcje za ryby są oznaczone na planszy gracza, nie trzeba wertować instrukcji. Instrukcja sama w sobie również robi dobre wrażenie: napisana jasno, z przykładami i graficznymi wyjaśnieniami – to ogromna pomoc przy pierwszej rozgrywce.
Dla mnie to gra, do której chętnie będę wracać, zwłaszcza jako szybki i pięknie zilustrowany filler dla dwóch osób. Jeśli lubisz gry typu Patchwork, Cascadia albo oryginalne Isle of Cats, to ta wersja dwuosobowa będzie strzałem w dziesiątkę.
- Świetna dwuosobowa adaptacja dużej gry – idealna na pary i pojedynki.
- Przepiękne ilustracje i komponenty – estetyka na najwyższym poziomie.
- Wciągająca, ale lekka mechanika – coś pomiędzy relaksem a główkowaniem.
- Duża regrywalność – losowość kafelków i kart zmusza do nowych strategii.
- Wyczuwalny klimat przygody i ratunku – to nie tylko układanka, to historia.
- Może być frustrująca dla graczy lubiących pełną kontrolę (ze względu na losowość kart i kafelków).
Komentarze
Prześlij komentarz