Recenzja gry planszowej The Isle of Cats: Duel


Wstęp – czyli o czym w ogóle jest ta gra?
Od lat słyszałem legendy o tajemniczej wyspie zamieszkanej przez niezwykłe koty – mądre, potężne, zabawne i lojalne wobec swoich. Gdy sięgnąłem po "The Isle of Cats: Duel", poczułem się jak odkrywca tej właśnie wyspy. To kompaktowa wersja popularnej gry The Isle of Cats, stworzona wyłącznie dla dwóch graczy. Gra opowiada o misji ratunkowej: jesteśmy mieszkańcami miasta Squall’s End i wyruszamy na tytułową Wyspę Kotów, by ocalić jak najwięcej tych cudownych stworzeń przed nadciągającym zagrożeniem – armią Vesha Darkhanda.

Gra od razu przyciągnęła moją uwagę swoim klimatem – opowieścią o ratowaniu mistycznych istot, magicznych rasach kotów i nieustannym wyścigu z czasem. To nie jest tylko układanka – to przygoda, pełna decyzji, strategicznych wyborów i odrobiny losowości.

Mechanika gry – jak to działa?
Mechanicznie gra opiera się na znanych i lubianych elementach:
  • Poliomino – czyli układanie kafelków (w tym przypadku kotów i skarbów) na własnej planszy w taki sposób, by wypełnić jak najwięcej przestrzeni.

  • Zarządzanie zasobami – w tym przypadku rybami, które służą do wykonywania dodatkowych akcji.

  • Akcje specjalne – możliwość pozyskiwania kart, wykonywania bonusowych ruchów, zdobywania punktów za realizację celów.

  • System ruchu Oshaxa – bardzo ciekawy mechanizm, w którym figurka kotopodobnego przewodnika pozwala nam poruszać się po planszy wyspy i wybierać dostępne znaleziska.

Co ciekawe, gra nie oferuje bezpośredniej konfrontacji, ale mamy poczucie subtelnego wyścigu – zarówno o kafelki kotów, jak i o karty. Każdy ruch ma znaczenie, a każda decyzja może przeważyć szalę zwycięstwa.

Przebieg gry – czyli jak wygląda rozgrywka?
Gra toczy się przez 4 rundy – zwane dniami. Każdego dnia:
  • Uzupełniamy planszę wyspy nowymi kafelkami kotów i kartami odkryć.
  • Ruszamy Oshaxem – każdy z graczy w swojej turze musi przemieścić figurkę o dokładnie dwa pola, wybierając kafelki lub karty, które przeszliśmy lub na których stanęliśmy.
  • Dokonujemy wyboru – możemy zebrać kafelek kota, zagrać kartę, dobrać skarb lub wykonać akcje za ryby.
  • Układamy kafelki na naszej łodzi – każdy gracz ma własną planszę-łódź, podzieloną na pomieszczenia i wypełnioną szczurami (czyli punktami karnymi, jeśli ich nie zakryjemy).

Podoba mi się, że w grze nie ma długiego oczekiwania na swoją kolej. Tury są dynamiczne, a decyzje – choć strategiczne – nie są paraliżujące.

Zasady gry – proste, ale z głębią
Zasady są klarowne i intuicyjne:
  • Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów.

  • Punkty zdobywamy za:

    • Grupy kotów tego samego koloru (minimum 3 kafelki przylegające do siebie ortogonalnie),

    • Zrealizowane karty celów (tzw. lekcje),

    • Skarby.

  • Punkty tracimy za:

    • Widoczne szczury na łodzi,

    • Niewypełnione pokoje na statku.

Bardzo spodobała mi się zasada przylegania tylko ortogonalnego – zmusza to do przemyślanego układania kafelków, a nie tylko do ich przypadkowego wciskania. Zasady są łatwe do przyswojenia, ale oferują dużą głębię strategiczną.

Wykonanie gry – uczta dla oczu
Już po pierwszym otwarciu pudełka z The Isle of Cats: Duel wiedziałem, że trafiłem na grę, która została dopieszczona wizualnie w każdym detalu. Komponenty od razu przyciągają wzrok – są kolorowe, solidne i wykonane z wyczuciem estetyki, które rzadko spotyka się w grach tej wielkości. Plansze łodzi są grube i sztywne, z czytelnie oznaczonymi pomieszczeniami i mapami skarbów, a dzięki zastosowanym ikonom i kolorom wszystko jest przejrzyste nawet przy bardziej skomplikowanym układzie kafelków.

Same kafelki kotów – czyli sedno gry – są naprawdę wyjątkowe. Każdy z nich to małe dzieło sztuki, z ręcznie ilustrowanym futrzakiem w charakterystycznym stylu. Każda rasa kota ma unikalny wygląd, kolorystykę i detale, które oddają ich osobowość – od dzikich i czujnych Teruvian, po leniwe, luksusowe Hissnippery. Widać, że autorzy nie potraktowali tych ilustracji po macoszemu – wręcz przeciwnie, zadbali o światotwórstwo i klimat nawet na poziomie pojedynczego kafelka.

Figurka Oshaxa to kolejny element, który mnie pozytywnie zaskoczył. Choć niewielka, dodaje grze klimatu i nadaje rozgrywce nieco „magicznego” charakteru – przypomina, że nie jesteśmy tylko w logicznej układance, ale w bajkowej misji ratunkowej. Skarby, karty i ryby – choć proste w formie – również zostały dobrze zaprojektowane, a wszystko mieści się elegancko w pudełku, bez potrzeby upychania komponentów na siłę.

Muszę też pochwalić sposób prezentacji ikonografii – wszystkie akcje za ryby są oznaczone na planszy gracza, nie trzeba wertować instrukcji. Instrukcja sama w sobie również robi dobre wrażenie: napisana jasno, z przykładami i graficznymi wyjaśnieniami – to ogromna pomoc przy pierwszej rozgrywce.

Podsumowanie – czyli czy warto?
"The Isle of Cats: Duel" to jedna z najlepszych dwuosobowych gier planszowych, jakie miałem okazję poznać. Połączenie logicznego układania z subtelną strategią wyboru i zarządzania zasobami daje przyjemne i satysfakcjonujące doznania. Temat ratowania magicznych kotów jest urzekający, wykonanie – wzorowe, a przebieg gry dynamiczny i angażujący.

Dla mnie to gra, do której chętnie będę wracać, zwłaszcza jako szybki i pięknie zilustrowany filler dla dwóch osób. Jeśli lubisz gry typu Patchwork, Cascadia albo oryginalne Isle of Cats, to ta wersja dwuosobowa będzie strzałem w dziesiątkę.

Plusy gry „The Isle of Cats: Duel”
  • Świetna dwuosobowa adaptacja dużej gry – idealna na pary i pojedynki.
  • Przepiękne ilustracje i komponenty – estetyka na najwyższym poziomie.
  • Wciągająca, ale lekka mechanika – coś pomiędzy relaksem a główkowaniem.
  • Duża regrywalność – losowość kafelków i kart zmusza do nowych strategii.
  • Wyczuwalny klimat przygody i ratunku – to nie tylko układanka, to historia.
Minusy gry „The Isle of Cats: Duel”
  • Może być frustrująca dla graczy lubiących pełną kontrolę (ze względu na losowość kart i kafelków).
Thank you to The City of Games for providing the game for review!