Hakowanie w klimacie cyberpunk Kiedy po raz pierwszy otworzyłem pudełko „The Breach” od Ludus Magnus Studio, miałem poczucie, że wchodzę do świata, który mogłem do tej pory tylko oglądać na ekranie w filmach science-fiction. Cyberpunkowe ilustracje, figurki awatarów, kafle pomieszczeń przypominające cyfrowy labirynt – wszystko to sprawiło, że jeszcze przed pierwszą partią wiedziałem, że ta gra nie będzie zwyczajna. W „The Breach” wcielamy się w hakerów – Breacherów, którzy ryzykują, aby zdobyć ukryte w bazie danych Gene.sys informacje. Każdy z nas wchodzi do systemu jako cyfrowy awatar i próbuje przechytrzyć zarówno innych graczy, jak i wszechobecną sztuczną inteligencję – Firewall A.R.M. . To nie jest spokojna eksploracja. To cyfrowa wojna, gdzie każdy ruch może mieć konsekwencje. Już sama tematyka od razu do mnie trafiła. Wreszcie gra, w której hakowanie nie jest tylko pretekstem, ale rdzeniem mechaniki. Czułem się, jakbym naprawdę siedział w cyberprzestrzeni, ryzykując odc...